środa, 4 grudnia 2013

mogłabym być Jezusem i dla Ciebie zmartwychwstać, gdybyśmy wierzyli w tę drogę powrotu do żywych.

środa, 6 listopada 2013

jestem jak kot, który chodzi Twoimi ścieżkami, bo nie ma własnych.

środa, 30 października 2013

''to mała śmierć, a wielkie umieranie''; stać mnie tylko na cytowanie cudzego bólu. mój jest jeszcze niewysławialny. 

czwartek, 17 października 2013

myśli o Tobie przyklejają mi ręce do stołu, a każda z nich rozpoczyna się od słów ''mogę chodzić po rozżarzonych węglach i szkle, jeśli zechcesz, ale wybacz i wróć''.

sobota, 24 sierpnia 2013

jestem: stanem skupienia, którego jeszcze nikt nie nazwał. boję się i bolę.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

jeśli zdarza mi się powiedzieć coś przez sen, to są to słowa traktujące o tym, żebyś został. to już nie trafia w Twoją stronę i kilka tych liter, które przesyłamy sobie od czasu do czasu niczego nie zmienia, nawet jeśli chowamy między nimi więcej, niż chcielibyśmy sobie przekazać. zresztą, słowa tracą na znaczeniu, bo jak mam opowiedzieć Ci o braku? jak opowiedzieć o tym, że nic gorszego niż poranki bez Ciebie już mnie nie spotyka, że palę i piję i modlę się w duchu, błagam o kolejną wiadomość, która sprawi, że chociaż na moment uwierzę. w to, że tamto pierwsze popołudnie przeplatane lękiem i radością z ponownej obecności coś znaczyło, że góra gradowa i czas po, że szampan w parku, że każde Twoje przepraszam, na zawsze, nigdy więcej, tylko Ty, że wspólne oglądanie filmów, że noce u mnie pełne ryzyka, że tamten raz na pomoście, że ja rozgrzana pod Tobą, na Tobie, Ty we mnie, że ta rozmowa, która tyle uratowała, te momenty spędzone w pociągach, to, co wymawiane w rytm skm-ki, ten dzień, kiedy po Gdyni wiedziałam, że wróciłeś, że piosenki tylko o nas, tylko dla nas,  że dotykanie moich włosów kiedy wracałam spod prysznica, że otwieranie się na lęki, słabości, opowiadanie o tym, jak źle bez siebie, obiecywanie nieprzerwania, że czas w manekinie, w polskim kinie, przeżywanie sytuacji kryzysowych, że buziaki w nos, w obojczyk, w ramię, że scałowywanie ze mnie strachu, że szeptanie przepraszam, wymawianie mojego imienia przez sen, że niewypuszczanie mnie z ramion, pragnienie obecności, tworzenie mi bezpieczeństwa w Twoich objęciach, że park oliwski, moja dłoń gubiące się w Twojej, że nasze ciała splecione i Twoje słowa, że to najpiękniejszy widok na świecie, że mówienie mi, że mam nie marszczyć noska, zaczepienie przez przypadkowego mężczyznę i to, jak mówiłeś mu, że masz najcudowniejszą kobietę na świecie, że to, co na stogach, że wpatrywanie się w siebie z uczuciem, uciekanie do siebie po każdej gorszej chwili, wymiana myśli, pokazywanie sobie nawzajem świata, że ta namiętność, która nie pozwalała nam się oderwać, że westerplatte, które utwierdziło mnie w przekonaniu, że w życiu chodzi mi o Ciebie, że wiadomości o tym, że jestem jedyna, że nie chcesz stracić, moje słowa w cyku, odbieranie Cię w stanie pozostawiającym wiele do życzenia, wyczekiwanie na rozmowy, na kolejny dzień spędzony z Tobą, opowiadanie o Tobie, słuchanie, jak Ty mówisz innym, że to ja, utwierdzanie się w postanowieniu o wzięcie za siebie odpowiedzialności. że uwierzę, że to wszystko coś znaczyło. po raz kolejny wymknęliśmy się sobie i tak nieprzerwanie od prawie dwóch lat, które minęły mi nie wiem nawet kiedy. pozwolisz nam obudzić to po raz trzeci? tutaj już dawno nie chodzi o obecność. liczy się przetrwanie. bujne życie toczące się w naszych głowach, gdy znów zabrakło siły, by to podźwignąć. jeśli zdarza mi się powiedzieć coś przez sen, to są to słowa traktując o tym, żebyś został. i już nie łapię obok siebie Twojej dłoni.

ask - gdyby ktoś coś

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

zrobiłeś mi piękną krzywdę.

niedziela, 4 sierpnia 2013

widzisz, kochanie, niszczymy siebie, a mówisz przecież ''nie chcę odejść''. i może niesłusznie myślę, że znaczy to ''chcę zostać''. nie ma mowy o treści ani formie, jest tylko przeciąganie liny, jakbyśmy chcieli oszukać coś, co w Twoim sercu już chyba nie istnieje. codziennie zasypiam z niemą prośbą na ustach, z tym lękliwym ''zawalcz o mnie'' ukrytym w aorcie. 

poniedziałek, 29 lipca 2013

za wszystkie tnące słowa, na które skazałam Cię tamtej nocy. 

sobota, 29 czerwca 2013

jeżeli to się nazywa rzeczywistością zastępczą, wersją alternatywną numer 2.0, to jedynym czego pragnę, jest powrót do miejsca, w którym ''zaczyna się wiersz o leżeniu w łóżku razem''. nie ma łóżka, nie ma leżenia i nie ma Twojej dłoni, kiedy dopada mnie niepewność. czasami dzwonisz, czasami oglądam Twoje zdjęcie trzymane w portfelu i filmik nagrany na plaży w Sopocie/Gdyni - pogranicze. i ja też czuję się teraz jak człowiek z pogranicza, chociaż minął zaledwie jeden dzień. istnieje jakieś odliczanie, jakieś oczekiwanie i jakiś strach. a przecież wystarczy wytrzymać. 

poniedziałek, 10 czerwca 2013

to, jak okrywasz mnie kołdrą, kiedy myślisz, że śpię.

piątek, 31 maja 2013

i nawet za te noce, kiedy się we mnie rozgrywa dramat i pojawiają się złe pytania. 

piątek, 10 maja 2013

móc wzruszać się Twoją obecnością, to największe dobro, jakie mogło mnie spotkać.

piątek, 5 kwietnia 2013

chcę koło Ciebie zasypiać i budzić się koło Ciebie smażyć jajecznicę albo naleśniki rozmawiać o tym co się śniło i opowiadać o każdym lęku i patrzeć jak potakujesz nieznacznie kiedy pytam czy boisz się że zniknę i obiecywać Ci że nie odejdę i zapewniać że jesteś wszystkim i pozwolić przestać Ci się bać i się na Ciebie otwierać i Ciebie w sobie przyjmować i dziękować losowi że jesteś i nie pozwolić nas nikomu zatrzymać i spacerować w deszczu i oswoić Kraków i pójść do Manekina i kraść Ci bluzę i słuchać że mi pięknie w czerwonym i tęsknić za Tobą kiedy Cię nie ma i mówić że podobają mi się Twoje buty i trzymać się za ręce i pić piwo i kłócić się o rzeczy które są przecież bez znaczenia i godzić się i uświadamiać sobie że tylko Ty że bez Ciebie to nie to samo że tylko przy Tobie warto i oglądać filmy i czytać obok siebie książki o pięknych miłościach i patrzeć sobie w oczy i odczarować Kino Polskie i śmiać się z głupot i urządzić kiedyś mieszkanie i później zbudować dom i mieć dużą jasną  kuchnię i czuć że to to i pozwalać Ci jeść ze swojego talerza i wychodzić na kolacje i pytać jak Ci minął dzień i dotykać i kochać się z Tobą do rana i czytać Ci fragmenty wierszy i słuchać Sex on Fire i kupować Ci babeczki i spędzać z Tobą urodziny i smucić się kiedy wracasz późno i cieszyć się kiedy jesteś wcześniej i nigdy nie przestać umieć wybaczać i przepraszać kiedy robię źle i kiedy coś boli i szeptać Ci do ucha że żałuję że nie znałam Cię wcześniej i żebyś robił mi w głowie bałagan i jeść pizzę i słuchać jak mówisz co Ci nie smakuje i zapamiętywać barwę głosu gdy mówisz że Ci zależy i słuchać piosenek pełnych uczuć i czuć Twoją skórę przy mojej i stać się jednością i mówić Ci jaki jesteś wspaniały i przytulać się do Ciebie kiedy mnie złości świat i obejmować Cię kiedy jesteś smutny i złościć się że zabierasz całą kołdrę i słuchać Twojego serca i dawać Ci ciepło i rozumieć i bać się kiedy nie odpisujesz zbyt długo i oddychać z ulgą kiedy się upewniam że wszystko w porządku i wierzyć w każde Twoje słowo i zastanawiać się dlaczego Ty nie wierzysz i oglądać Twoje zdjęcia kiedy Cię nie ma w zasięgu moich ramion i włączać Wonderwall i myśleć o Tobie i opowiadać Ci o magicznych światach o innych wymiarach i chodzić po sklepach i całować się w przymierzalni i czuć się bezpiecznie i kupić kota i czuć ciepło kiedy się uśmiechasz i narzekać że nie poświęcasz mi wystarczająco dużo uwagi i zatrzymywać Cię w łóżku kiedy musisz już iść i chodzić po mieście i myśleć jakie jest puste bez Ciebie i czuć że wariuję pod Twoimi dłońmi i wiedzieć że przy Tobie nic mi nie grozi i nie bać się burzy bo jesteś blisko i czuć że mogę opowiadać o tym co we mnie najgorsze i mieć pewność że się nie wystraszysz i mówić Ci prawdę chociaż nie zawsze chcę i zbliżać Cię do Ciebie codziennie bo poznawanie Ciebie jest cudowne i warte wysiłku i zamykać na Tobie świat który jednocześnie się wtedy otwiera i nigdy nie pozwolić nam tego stracić.

poniedziałek, 25 marca 2013

trasa gdynia-gdańsk i rozmowy w rytm stukotu kół rozpraszają wątpliwości. na każdy powrót trzeba czekać cierpliwie, jak się okazało. pod hasłem ''człowiek'' istnieje dla nas adres zamieszkania.

PS. słowa, które wypowiedziałeś wczoraj rano mają moc sprawczą, nie zapominaj o nich. po raz kolejny obiecuję (chociaż nie wiem czy muszę, skoro nadal jesteśmy): co się stanie już nas nie rozłączy. 


these are the seas in our minds

sobota, 16 marca 2013

Góra Gradowa pretenduje do tytułu alegorii powrotów. Podobno do trzech razy sztuka, ale na szczęście potrafi się tutaj liczyć do czterech i przestają mieć znaczenie złe tygodnie, które od czasu do czasu trzeba przeżywać samotnie, trzeba się z nimi liczyć, to jest wpisane w Twoje ramiona.  I nie ma znaczenia, że zdrada, że czasami pustka, że czasami Ci trzeba czasu, że czasami się płacze, że czasami boli. Podejmuję te próby biorąc za nas odpowiedzialność, ponieważ czuję, że warto. Ty mówisz, ja zapisuję, to już jest aksjomat. 


piękny głos i piękna pani.

piątek, 22 lutego 2013

śnią mi się konstrukcje słowne, które nigdy nie powstaną.

środa, 20 lutego 2013


Od czego się zaczyna, kiedy już wszystko skończone? Wiesz, w tych wszystkich durnych sitcomach sprzedających mi historie o pięknym życiu za oceanem to się rozgrywa inaczej. Tam zdrada otwiera oczy, oczywiście, jakżeby inaczej, najpierw kubełek czekoladowych lodów, płacz w ramię przyjaciółki i kilka dni permanentnego załamania, ale później okazuje się, że Twój przyjaciel się w Tobie zakochał, Ty zdajesz sobie sprawę z tego, że jest dla Ciebie całym światem, ten dupek był tylko dupkiem i pomyłką, a Ty żyjesz sobie długo i szczęśliwie.
Alternatywna opcja: odkrywasz, że rolki, wrotki i inne łyżwy są Twoją pasją, chociaż za nic nie potrafisz na nich jeździć, ale teraz dostałaś drugą szansę od życia, wszystko zaczynasz od zera, więc śmigasz na nich jak głupia przewracając się co kilka metrów. Przy milionowej wywrotce ktoś podaje Ci rękę, podnosisz głowę i widzisz piękne, niebieskie oczy spoglądające na Ciebie spod blond grzywki. Szczęśliwym trafem okazuje się, że chłopak mieszka w pobliżu, macie podobne zainteresowania i poczucie humoru. Znowu żyjesz długo i szczęśliwe. 
Alternatywna opcja numer dwa: Twój były jest gnojem, nie ukrywajmy. Zdradził Cię, więc wyłączasz telefon, kasujesz swój profil na każdym możliwym portalu społecznościowym, żeby nie mógł się z Tobą skontaktować (kurwa, to dziwne, że tam zawsze próbuje) i stwierdzasz, że należy Ci się odpoczynek. Wyjeżdżasz nad jezioro, na całe szczęście nie ma zasięgu, elektryczności i sklepów w pobliżu. Drugiej nocy rozpętała się burza, a Ty tak bardzo się boisz. Szkoda tylko, że na tym zadupiu najbliższa ludzka osada znajduje się trzy kilometry od Ciebie drogą przez las. Ale co to za problem! Z rozstaniem sobie poradziłaś, to i strach okiełznasz. Ruszasz przez chaszcze, niestety potykasz się niefortunnie ledwie sto metrów od domku i skręcasz kostkę. Pioruny, hałas, błyskawice, a tu nagle zza zakrętu wyłania się jeep, z którego wysiada najpiękniejszy facet na świecie, nie zwracający uwagi na to, że nie masz makijażu, za to cała jesteś w błocie. Dzielnie Cię podnosi, kładzie w aucie, opatruje nogę, tak, tak, to student medycyny, a później zabiera do siebie. Oczywiście żyjesz długo i szczęśliwe. 
Alternatywna opcja numer siedem tysięcy sto dwadzieścia jeden: co Cię nie zabije, to Cię wzmocni, tak czy siak poznajesz jakiegoś przystojniaka i żyjesz długo i szczęśliwie. 
Tu nie. Tu się rozmieniam na drobne. Tutaj nie wierzę, że to się mogło stać. Wiesz, my tutaj przecież byliśmy chwilę temu, przyrzekam. Pamiętasz? Siedziałam w fotelu, ściskając Twoją dłoń, jakby to była jedyna rzecz na świecie warta dotyku. Całowałam Twoje usta, drżąc przy tym, jakbyśmy napełniali kieliszki najdroższym alkoholem świata. Wznosiliśmy toast za kolejnych czternaście miesięcy rozkruszając przy tym każdą obawę dotyczącą przyszłości. Mówiliśmy coś o sylwestrze, żeby kolejny nowy rok w końcu rozpocząć razem. Pamiętasz? Zrzucałam z siebie ubrania, skórę, kości, zostawała tylko dusza, zostawałam naga bardziej, niż można to sobie wyobrazić, dotykałam Twoich pleców, scałowywałam z brzucha każdy niepokój, nie dawałam słońcu zajść nad nami. Pamiętasz? Rozmawialiśmy o domu. Dom nad jeziorem. Dom piętrowy, koniecznie wyspa w kuchni, nasza sypialnia na dole, na górze reszta świata. Sprzeczki o wiek opiekunki, przekomarzanki na temat jej wyglądu. Pamiętasz? Byłam dla Ciebie, Ty dla mnie. Tak bardzo mi było trzeba pogodnych oznak Twojego oddechu, kiedy wszystko szło nie tak, kiedy za oknem mróz, w paczce papierosów brak, do zrobienia na wczoraj zbyt dużo, a do tego z kimś jakaś sprzeczka, ból głowy, ból brzucha, ból świata. Tak bardzo mi było trzeba Twojego głosu zabarwionego nutą lata, głosu uśmiechającego się wraz z każdym słowem mówiącym, że jutro też jest dzień i będzie lepszy. Tak bardzo mi było trzeba chowania się w Twoje ramiona, najcieplejsze ramiona na świecie, które były najbezpieczniejszym miejscem, w jakie udało mi się trafić i czekania w nich, aż wszystko minie. Teraz z tego wszystkiego zostały odpryski. No powiedz mi, jak to się stało, jak, jak, jak? Jak mogliśmy dopuścić do tego, że wszystkie zaklęcia poszły spać, nie ma żadnego czary-mary, abra-kadabra, dzieńdobrykochanie. Obiecuję, że zaraz sobie pójdę, że dam Ci spokój, skoro prosisz, obiecuję. Tylko wyjaśnij. Wyjaśnij do cholery, dlaczego byłeś przy mnie, a chwilę później kilka niepotrzebnych zdań z ust nawet nie Twoich smagało mi policzki, wwiercało się w mózg z informacją, żeodjakiegośczasujestjeszczeona? Jest pewien rodzaj bólu, którego nie można opowiedzieć. Bo jak w słowach zmieścić zdradę, rozpacz, tęsknotę rozrywającą czaszkę? Gdzie to upchnąć, między które litery, żeby było zauważalne, a jednocześnie nie wypłynęło, nie zalało świata? Jak mówić o tym, co się czuje w momencie, w którym pojawia się myśl, że Twoje usta nie były tylko moje. Jak powiedzieć, że się właśnie rozpadam, że jestem jak ta jaskółka zwiastująca deszcz, że każda kolejna godzina jest próbą wytrzymania bez płaczu. Jak przyznać się do własnej słabości, do lęku przed nowym dniem, do naiwności wymalowanej na twarzy widocznie.  W pewnym momencie słowa to za mało, się okazuje. Od dwudziestu jeden dni czekam. Dwadzieścia jeden dni czekania na przepraszam. Nie chcę niczego więcej, nie umiem już chcieć więcej, poza tym jednym słowem. Dla mnie nie istnieje słowo wystarczająco dobre, Ciebie jedno słowo przerasta. Widzisz, kochanie, chyba nam nie po drodze do siebie. Obiecałam, że co się stanie, już nas nie rozłączy. I tylko tego jednego nie przewidziałam. Że obietnicy danej samej sobie dochować najtrudniej, że w tę obietnicę wedrze się jakieś ciało obce. A tyle mieliśmy jeszcze przeżyć razem, tyle książek przeczytać, na tyle spektakli w teatrze się wybrać, kupić w końcu to piwo jagodowe, pokazać sobie w Gdańsku miejsca do tej pory przez nikogo nie widziane, znaleźć kebab, który spełniałby w końcu wszystkie wymagania i nauczyć się, że to, co mamy pozwala trwać. Powiedz mi, jak bardzo trzeba kogoś nienawidzić, by dać mu umrzeć w bólu, wiedząc, że jedno słowo może to zmienić? Powiedz mi, czy to naprawdę było fikcją? Powiedz mi, czy wszystko jest takie bezwartościowe pod koniec? Powiedz mi, jak długo się po Tobie liże rany? Bo widzisz, ja ciągle pamiętam to jedno zdanie, które wypowiedziałeś głaszcząc mnie po włosach ''nie wyobrażam sobie, że mogłoby Cię nie być''.

zapraszam