poniedziałek, 29 września 2014

mam dwadzieścia lat i w końcu zrozumiałam, że pewne rzeczy dzieją się tylko dlatego, że nie mają prawa się stać. to coś w rodzaju przyciągania - przychodzi wszystko to, czego nie chcesz. na szczęście zostaje poranna kawa, papieros i Ty obok mnie na materacu. to bardzo wąski materac, ucieka z niego powietrze, w nocy przypadkiem prawie nas na nim spaliłam, a później płakałam przez sen. jest granatowy i od teraz ten granat będzie kojarzył mi się z rozmowami nad ranem, z tym, jak zamykasz mnie w dłoni, z tym, że nie trzeba się bać. mówisz: musieliśmy się spotkać. pewne rzeczy dzieją się tylko dlatego, że nie mają prawa się stać - jak Ty i ja. 

czwartek, 11 września 2014

kiedyś napisałabym, że żadna z czterech stron świata nie może stać się moim miejscem, że życie we mnie, to jak życie na wygnaniu, że liczę na przypadki, które nigdy nie mają nadejść, że z rozkładówki znika obietnica wieczności i nic tu po mnie nie zostanie nagle - jak Białoszewskiemu po jego pięknej miłości. kiedyś działy się we mnie wybuchy jądrowe, byłam jak ktoś, kto jedną nogą był w Czarnobylu, a drugą już nigdzie, słowo ''koniec'' było synonimem mojego imienia i jeśli bawiłam się w wyliczanki, to przychodził mi do głowy jeden rym ''raz, dwa, trzy - umrzesz Ty''. kiedyś byłam lękiem, brakiem, niespełnieniem, jeśli coś czułam, to przybierało to postać ''fallingforyou'' i drapałam nocą ściany, żeby zagłuszyć złe obrazy. byłam zalanymi błoniami i trzęsieniem losu, myślałam, że życie dzieje się wyłącznie w układzie dwójkowym. kiedyś się myliłam. a dzisiaj umiem pisać tylko o smutku, bo tylko o tym pisać można i naprawdę nie wiem, co powiedzieć, kiedy nie boli mnie już żadne słowo. 

piątek, 5 września 2014

przychodzi taki czas, kiedy już nie trzeba się cofać. kiedy formy czasowników z przeszłych niedokonanych zmieniają się na teraźniejsze, kiedy nie trzeba bić głową w mur, bo to otwarte na oścież drzwi. już nie gryzę paznokci do krwi, nie próbuję z szaf wyciągać trupów  i myśleć o rzeczach, które mogą się nie udać. nie boję się nocy, zasypiania bez trzymania czyjejś dłoni w swojej, a zaimek ''Ty'' zmienił się na ''On'', i nie jest to drzazga w kciuku ani podwinięta rzęsa. nie zatrzymuję się pomiędzy, nie zatrzymuję się tam, gdzie czuć tylko chłód. wypalam papierosa za papierosem, myślę o miejscu, w którym jestem, o miejscu w którym zawsze chciałam być. ''spokój'' jako słowo klucz.