przychodzi taki czas, kiedy już nie trzeba się cofać. kiedy formy czasowników z przeszłych niedokonanych zmieniają się na teraźniejsze, kiedy nie trzeba bić głową w mur, bo to otwarte na oścież drzwi. już nie gryzę paznokci do krwi, nie próbuję z szaf wyciągać trupów i myśleć o rzeczach, które mogą się nie udać. nie boję się nocy, zasypiania bez trzymania czyjejś dłoni w swojej, a zaimek ''Ty'' zmienił się na ''On'', i nie jest to drzazga w kciuku ani podwinięta rzęsa. nie zatrzymuję się pomiędzy, nie zatrzymuję się tam, gdzie czuć tylko chłód. wypalam papierosa za papierosem, myślę o miejscu, w którym jestem, o miejscu w którym zawsze chciałam być. ''spokój'' jako słowo klucz.
czekam na taki czas
OdpowiedzUsuńSpokój i stagnacja - chyba tego mi teraz potrzeba.
OdpowiedzUsuń