Powinno się iść, się siedzi, się nie chce wstać, się myśli, że jeszcze się coś stanie, że się wydarzy, zmieni. A powinno się odejść, powinny się zamknąć drzwi, trzask, prask, się nie istnieje, się wyistniało swoje, się przeżyło, się zamknęło, domknęło, dojadło w tej historii wszystko, co było do stworzenia. Teraz się przerysowuje, koloryzuje i szuka, ciągle się szuka czegoś, co pozwoliłoby postawić nogę między drzwiami a framugą. Framuga się niszczy, się rozpada, gnije, gaśnie. Framuga jako kolumna, się podpiera o framugę, się stara nie upaść, chociaż już niżej znaleźć się nie da, jest się na poziomie ostatnim, jesiennym, właściwie podpoziomie, się nie da utrzymać pionu, chociaż chce się, chce. Szczere chęci się ma, się chce ratować, chociaż się wie, że nie zostało nic. Się czeka ciągle na poranek, kiedy się zjawi ktoś, kiedy się zjawi wiadomo kto, kiedy podejdzie, podszepnie, podczepi, wczepi w łóżko, nie odejdzie, nie odczyta wiersza od tyłu, bo każdy od tyłu czytany oznacza koniec. Koniec końców - it's all over. Tylko się usłyszało gdzieś, że ''wszystko trwa, dopóki sam tego chcesz'', się, oczywiście, interpretuje źle, się chce mieć czego trzymać, kogo trzymać, personifikując słowa, słowa się trzyma na czarną godzinę, która trwa już i trwa, się wydaje, długo, a to się dzieje trzy tygodnie. Się tworzy zdania, gdzie podmioty, orzeczenia, przydawki, wszystkie mówią o końcu, a kiedyś... Kiedyś to się opowiadało. Kiedyś się mówiło o wrzosach, o dłoniach, o seksie, o kochaniu (dobrze, racja, się tego nie powiedziało, nawet się do lustra nie przyznało, może i lepiej, o ile da się stopniować, wartościować), planach, o współistnieniu, o cieple, dotyku, przyjazdach, dworcach, kiedy się wysiadało i widziało się, że jest ktoś, kto czeka, z kim się obejmie, przejmie. A teraz się nie ma. Nikogo się nie ma. I nikt nie widzi, że w odwłoku ciała nic nie zostało, że się nie chce dotykać świata, który podobno istnieje gdzieś poza łóżkiem, że się zbierają słone morza w źrenicach średnio razy dwa na godzinę, że się po-trze-bu-je pomocy.
środa, 19 września 2012
Powinno się iść, się siedzi, się nie chce wstać, się myśli, że jeszcze się coś stanie, że się wydarzy, zmieni. A powinno się odejść, powinny się zamknąć drzwi, trzask, prask, się nie istnieje, się wyistniało swoje, się przeżyło, się zamknęło, domknęło, dojadło w tej historii wszystko, co było do stworzenia. Teraz się przerysowuje, koloryzuje i szuka, ciągle się szuka czegoś, co pozwoliłoby postawić nogę między drzwiami a framugą. Framuga się niszczy, się rozpada, gnije, gaśnie. Framuga jako kolumna, się podpiera o framugę, się stara nie upaść, chociaż już niżej znaleźć się nie da, jest się na poziomie ostatnim, jesiennym, właściwie podpoziomie, się nie da utrzymać pionu, chociaż chce się, chce. Szczere chęci się ma, się chce ratować, chociaż się wie, że nie zostało nic. Się czeka ciągle na poranek, kiedy się zjawi ktoś, kiedy się zjawi wiadomo kto, kiedy podejdzie, podszepnie, podczepi, wczepi w łóżko, nie odejdzie, nie odczyta wiersza od tyłu, bo każdy od tyłu czytany oznacza koniec. Koniec końców - it's all over. Tylko się usłyszało gdzieś, że ''wszystko trwa, dopóki sam tego chcesz'', się, oczywiście, interpretuje źle, się chce mieć czego trzymać, kogo trzymać, personifikując słowa, słowa się trzyma na czarną godzinę, która trwa już i trwa, się wydaje, długo, a to się dzieje trzy tygodnie. Się tworzy zdania, gdzie podmioty, orzeczenia, przydawki, wszystkie mówią o końcu, a kiedyś... Kiedyś to się opowiadało. Kiedyś się mówiło o wrzosach, o dłoniach, o seksie, o kochaniu (dobrze, racja, się tego nie powiedziało, nawet się do lustra nie przyznało, może i lepiej, o ile da się stopniować, wartościować), planach, o współistnieniu, o cieple, dotyku, przyjazdach, dworcach, kiedy się wysiadało i widziało się, że jest ktoś, kto czeka, z kim się obejmie, przejmie. A teraz się nie ma. Nikogo się nie ma. I nikt nie widzi, że w odwłoku ciała nic nie zostało, że się nie chce dotykać świata, który podobno istnieje gdzieś poza łóżkiem, że się zbierają słone morza w źrenicach średnio razy dwa na godzinę, że się po-trze-bu-je pomocy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
,,Powinno się iść, się siedzi, się nie chce wstać, się myśli, że jeszcze się coś stanie, że się wydarzy, zmieni"
OdpowiedzUsuńCzłowiek za dużo czeka. Nawet w filmach wszytsko przychodzi samo, nagle. To jest złe.
jakie to jest cudowne : o
OdpowiedzUsuńCzemu nie robi się tego, co się chce. Czemu patrzy się na kiedyś, a nie teraz.
OdpowiedzUsuńSzukam Ciebie między słowami. I nie wiem czy znajduję, bo za dużo liter, za dużo pięknych metafor, za dużo gorzkiego wydźwięku końca i czekania. Przecież nie można czekać, gdy po-trze-bu-je się pomocy. Przecież można spróbować, otworzyć usta i krzyczeć w nadziei, że ten dworzec usłyszy.
OdpowiedzUsuń''Całkiem
Usuńanonimowa historia, tu nikogo nie ma,
wymięta pościel z szybko znikającą
plamą o kształcie ciała i otwarte okno.''
Anonimowe są spojrzenia dworca. Cała reszta to tylko nasza zabawa... więc baw się słowami ze mną.
Usuńi mogę podpisać się pod każdym słowem, które napisałaś. bo doskonale rozumiem. to samo teraz przeżywam...
OdpowiedzUsuńWiecznie na coś czekać... bez sensu. Łapać chwilę, cieszyć się tym, co jest teraz - o!
OdpowiedzUsuńsię powinno powiedzieć na głos o tej potrzebie pomocy... potrzebę zamienić w słowa, melodię. to jedyne pewne lekarstwo. inne opcje mają zbyt wiele niewiadomych
OdpowiedzUsuńsztuki życia trzeba uczyć się całe życie. jak żyć pięknie, prawdziwie i nie żałować. ot, paradoks.
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać Twoje teksty.I chyba się powtórzę.. świetnie piszesz. :)
OdpowiedzUsuńsię jest tu gdzie się powinno być, bo to my kształtujemy swoje życie, los, podejmujemy decyzje. to my.. pomóc możesz sama sobie
OdpowiedzUsuńWybacz, musiałam zacytować cię w sieci ;) Mam nadzieję że głowy mi za to nie urwiesz
Usuńjeśli tylko podasz miejsce, w którym zacytowałaś, to nie ma problemu. ;)
UsuńOczywiście że podałam i podkreśliłam jak bardzo twoje teksty wpływają na moją psychę ;p
UsuńGeneralnie - rozwalasz mnie kobieto! :)
prowadzę notatki na fejsie z najciekawszymi cytatami i blogami, oczywiście podałam źródło do twojego bloga, a tak na marginesie - wracaj do nas!:)
Usuńno to jestem.
OdpowiedzUsuń''wszystko trwa, dopóki sam tego chcesz'' - mądrze powiedziane. Niestety często sami chcemy się z czymś męczyć, z jakimś wspomnieniem, widmem.
OdpowiedzUsuńSię jest na ostatnim, jesiennym poziomie. Tak melancholicznie. Chyba właśnie dla tego nie cierpię się przywiązywać i pokładać w kimś nadziei.
OdpowiedzUsuńmiesiąc i dwa tygodnie.
OdpowiedzUsuńPowiem, że czakam. Na Ciebie.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: zobaczyłam ten obrazek (http://files-cdn.formspring.me/photos/20121102/n5093f0706f1c1.gif) i mi się z tobą skojarzyło, i mi się przypomniało, że jeszcze dziś nie zaglądałam.
OdpowiedzUsuńPo drugie: weź już coś kurwa napisz, bo czekam od 14 września i czekam, i codziennie zaglądam mając nadzieję, że napisałaś, i powątpiewam, i tęsknie za tymi słowami :C
Och, ile razy zadawałam sobie to cholerne pytanie, "co by było gdybym wtedy zachowała się inaczej"...
OdpowiedzUsuń