Przeżuta, wymięta, pognieciona głowa opada na poduszkę, tuli mnie kurz. Gdzieś obok jeszcze ciepłe od wtedy, od zimy, kiedy co noc tutaj, kontury Twoich ramion. Strzepuję z powiek sny o Tobie, gdy wyciąga po mnie dłonie poranek, ekran telefonu znów na cztery strony świata promieniuje pustką. Było na dobranoc kilka słów, więc nie mam co zasysać z bólu powietrza, przecież jesteś tylko trochę w przestrzeni mojego czasu. Do niedawna dałabym wydłubać sobie oczy, taka byłam pewna, że męczyć może niedobór witamin, brak snu, deszcz za oknem i po brzegi wypełnione kartki kalendarza. A teraz, gdy pierwszy strumień świtu zalewa mi twarz, aż po wieczór, gdy gaśnie światło i pospiesznie sobie Ciebie wyobrażam, okazuje się, że najwięcej energii zużywam na dopasowanie Ciebie do siebie, siebie do Ciebie, nas do życia jako-takiego. Na przyzwyczajenie się, że mój-niemój, niebo chropowate, ciało puszczone przez niszczarkę do papieru, twarz jesienna i ani razu, i pewnie już nigdy więcej ''kochanie''. Że stop bliskości, że nie obok siebie, nie ze sobą, że w sobie tylko raz na jakiś czas, że popołudnia szare takie, jakby ktoś okrył słońce kocem. I ledwie nadążam z wycieraniem łez, kiedy leżymy nago w rozgrzanej pościeli, a Ty na moment odwracasz głowę.
,,I ledwie nadążam z wycieraniem łez...'' bezcenne i piękne.
OdpowiedzUsuńmoże byłoby takie, gdyby to były łzy wzruszenia.
UsuńA jak tak naprawdę między Wami jest?
OdpowiedzUsuńNie ma między Nami. Jest między mną a nim i nim a mną. Tak to działa. Przynajmniej takie odnoszę wrażenie. Ale jest tak, jak w poście. Prawie nic.
UsuńCzyli nie jesteście ze sobą? I generalnie nic Was nie łączy. Ale Ty tego mimo wszystko pragniesz?
UsuńLuźny układ. Spotykamy się od czasu do czasu.
UsuńChciałabyś czegoś więcej?
UsuńOczywiście, że tak. Nie jest łatwo przestawić się na coś takiego, kiedy się z kimś było...
UsuńMusi Ci być bardzo ciężko.
UsuńBywało lepiej, fakt. Ale cieszę się, że chociaż bywa.
Usuń"Że stop bliskości, że nie obok siebie, nie ze sobą, że w sobie tylko raz na jakiś czas, że popołudnia szare takie, jakby ktoś okrył słońce kocem. I ledwie nadążam z wycieraniem łez..." <3 teraz to i ja nie nadążam z wycieraniem łez.
OdpowiedzUsuńjezu, przepraszam, nie chciałam nikogo doprowadzać do płaczu.
UsuńJak on reaguje na łzy?
OdpowiedzUsuńNie widział ani jednej.
UsuńCzasem Twoje słowa przewiercają mnie na wylot...
OdpowiedzUsuńZ tym bólem nie da się na dłuższą metę...
To zupełnie jak mnie moje myśli.
UsuńWiem, że się nie da, ale póki co daję radę.
Póki co... Ile jeszcze?
UsuńNie wiem, jak długo wytrzymam. Nie wiem, ile ta znajomość wytrzyma.
UsuńZnajomości nie powinny opierać się na bólu. Zdajesz sobie z tego sprawę?
UsuńAle ona nie opiera się tylko na bólu. Po prostu są układy, w których zyskuje się i traci jednocześnie.
UsuńI tak, wiem, ale wiedzieć coś to za mało, żeby coś z tym zrobić. Zresztą, ja nic robić nie chcę. Może zabrzmi masochistycznie, a może masochistką emocjonalną nawet jestem, ale tak jest... w gruncie rzeczy w porządku.
Chyba powinnam powiedzieć tu, żebyś wzięła się w garść, bo to nie jest dobry sposób myślenia. Ale ja zrobiłabym to samo... Robiłam to samo, przecież..
UsuńJa wiem, że powinnam. Naprawdę wiem, co się powinno, sama poradziłabym innej, gdyby była w takiej sytuacji, żeby to skończyła, urwała, że to nie ma żadnego sensu, że jest głupie, że mogłaby być z kimś innym, więc dlaczego tkwi przy Nim akurat, skoro on nie chce być tak, jak ona by chciała, żeby był. Ale tak łatwo doradzać jest komuś, a tak ciężko samej się ogarnąć.
UsuńZawsze najtrudniej zastosować się do rad, które daje się innym. Bo z boku patrzy się łatwiej. Bo patrząc z boku emocje i uczucia można sobie tylko wyobrażać. A u samego siebie... tylko Ty wiesz, co on Ci daje, jak się przy nim czujesz i czego będzie Ci brakowało, kiedy postawisz veto. Dlatego trwasz. Ja też bym trwała. Trwałam.
UsuńOtóż to. Nie ma na świecie dwóch identyczny relacji, nie ma do czego odnieść, porównać. Może być podobnie, tylko podobnie. Ale i tak sprowadza się do jednego: wszystko trzeba przeżyć samemu.
UsuńPrzyszło mi na myśl teraz śmieszne stwierdzenie "nie popełniaj moich błędów". Ludziom się czasem wydaje, że to są "ich błędy". A tak jak mówisz - one mogą być jedynie podobne, nawet jeśli dotyczą na pozór tego samego.
UsuńUczysz się na błędach?
Nie, nie uczę się. A może inaczej: wiem, czego powinnam się nauczyć i w zasadzie umiem to nawet, ale się do tego nie stosuję.
UsuńFaktycznie jesteśmy do siebie trochę podobne...
Usuńja wiem, że się nie da powiedzieć "nie" na bywanie jego a nie bycie, ale Cię to boli, to od czasu do czasu w sobie, chociaż upragnione, boli, i jeśli on dalej i dalej tak będzie, to Cię ten ból zje. ale wiem też, że jesteś na tyle silna, by po przeżuciu i wypluciu - żyć. dobrze żyć (na własny, niebanalny sposób). jeszcze wiele mi w głowie się kłębi, po autopsjach moich, właściwie tej jednej, dwuletniej, ale to już tylko pyłek w przestworzach, przyjemny i bolący.
OdpowiedzUsuńjuż mnie zjada, już mam momenty, że chce mi się płakać, usiąść i płakać nad własną głupotą. ale to na trochę, ja wiem. on w wakacje mi umknie, rozpłynie się, chociaż sam jeszcze nie wie, że jestem mu potrzebna. a ja mam za mało czasu, żeby mu to uświadomić, za mało okazji.
Usuńkurwa, czuję, że się rozlatuję trochę, nie umiem sobie przytrzymać mięśni, ścięgien i myśli.
wystarczająco silna? przecież ja tu siebie z tej strony nie pokazuję.
dobrze, że chociaż płakać, ja po tym wszystkim już nie potrafię, a czasami przydałoby się, i nie mogę. i to wcale nie oznaka siły, żalu raczej, do wszystkiego.
Usuńwyjedzie? właśnie, za mało okazji, i to gryzie jeszcze bardziej, że można jeszcze coś zrobić ale nie ma się którędy.
wystarczająco, i nigdy w to nie wątpij, osoba, która tyle razy upadała i podnosiła się, i w kółko, jest silna, nie ma mowy o nazwaniu jej słabą. a to, że nie najlepiej się dzieje dookoła, w nas, i z nami, o niczym nie świadczy.
oboje wyjedziemy, wrócimy we wrześniu znów, ale chyba obie wiemy, że to nie ma prawa przetrwać, choćbym się zaczęła modlić, gryźć w łokcie i modlić, chociaż sama nie wiem do kogo.
Usuńnie wiem czy to dobrze, że umiem płakać, bo czasami muszę się w pół kroku zatrzymać, czasami czuję, że mnie coś zaraz od środka rozsadzi, że będę jak fontanna - atrakcja dla ludzi. nie miałam pojęcia, że coś takiego aż tak męczy. wiadomo, że wokół tego nie kręci się mój świat, ale mimo wszystko wysysa to ze mnie mnóstwo sił.
ja nie wątpię w swoją siłę, wiem, że mam jej mnóstwo, ale nie sądziłam, że można tu się tego doszukać, bo na blogu wyrzucam z siebie całą żółć. tylko i wyłącznie.
nie, nigdy nic nie wiadomo, w życiu czeka nas wiele niespodzianek. wyjedziecie, i może się to urwie na wakacje, ale po powrocie nie wiemy jak będzie, nie mamy zielonego pojęcia, ani żadnego innego również, i nie ma też co o tym zbytnio rozmyślać, bo z przekornością życia, to i tak będzie inaczej niż nam się wydawać może.
Usuńdobrze Cię rozumiem. takie układy męczą, wiem. i to nawet nie jest tak, że tylko bolą, bo nie tylko. dają coś, co nawet trudno nazwać, co odległe od bólu, ale owszem, mimo to wysysają z nas mnóstwo sił. i przyprawiają bardzo o bóle głowy, nadmiarem myśli i nadinterpretacją zdarzeń.
bardzo dobrze, że nie wątpisz. a w tej żółci nawet, też siłę widać, mimo wszystko. nie trzeba pisać wprost, by ją pokazać. ja ją widzę w każdym przygryzionym zdaniu, sądzę, że inni również.
pewnie masz rację, właściwie na pewno masz rację. to już i tak potoczyło się w taki sposób, jakiego się nie spodziewałam, więc kto wie, co będzie dalej.
Usuńdokładnie tak, najbardziej irytująca jest ta nadinterpretacja chyba. kiedy zastanawiam się czy zamykając mnie w ramionach robi to, bo chce, czy czuje, że musi. czemu pocałował w czoło, nie w usta, dlaczego spojrzał gdzieś obok, nie w oczy, czy moja wina, czy coś źle powiedziałam, czy chodzi tylko o seks, czy jest ktoś jeszcze, czy coś, cokolwiek znaczę, czy po prostu jestem przyjemnym wypełnieniem czasu, sposobem na nudę, czemu esemes brzmi tak chłodno, a przecież jeszcze w kwietniu byłby taki sam cieplejszy.
nienawidzę czuć jego nieobecności nawet wtedy, kiedy siedzimy obok siebie, nawet wtedy, kiedy mój naskórek niemal przenika jego warstwę skóry. a czuję. i będę czuła, dopóki ten układ się nie zmieni. na koniec lub nowy początek.
i chociaż ten koniec to ostatnia rzecz której by się chciało, najbardziej boląca i jednocześnie dająca największą ulgę. paradoks taki. ale wiesz, nawet jeśli będzie koniec, będziesz już zawsze miała coś, czego nikt Ci nie odbierze - świadomość, że z nim przeżyłaś te chwile, że zawsze będziesz je pamiętać, że zawsze będzie już jakąś cząstką Ciebie, a Ty, mimo wszystko, zawsze będziesz cząstko niego.
Usuńi znów racja, której nie mogę Ci odebrać. zresztą - nie chcę nawet. dobrze mi się czyta Twoje komentarze, przeżyłaś coś podobnego, mają sens, rozumiesz, wyczytujesz między słowami. jakoś teraz tego potrzebuję.
Usuńcieszę się, że Ci to teraz pomaga. i wiesz, że mnie boli to, że ktoś coś takiego przeżywa jak ja niedawno całkiem? też był związek, były nadzieje, i przejście na luźne coś, na seks od czasu do czasu, że kiedy dotykał, nie wiedziałam czy dotyka mnie, bo chce mnie właśnie tak, czy dotyka mnie jako kogokolwiek. i esemesy chłodniejsze niż dawniej, a ja nie rozumiałam, dlaczego obok jest inaczej, jest (było, w zasadzie) uczucie nawet dookoła, a kiedy dalej już, zimno, zimno. i kiedy pytałam, kiedy chciałam kilku słów, żeby zrozumieć, co się dzieje z nami, co będzie się działo dalej, słyszałam "sam nie wiem czego chcę", "czas pokaże", i inne takie. i tak dwa lata. i nawet kiedy ja sama mówiłam "koniec", bo znieść nie dało się, tak bolało, wracaliśmy sobie w ramiona. aż w kwietniu wybłagałam, żeby albo był całkiem albo zniknął całkiem. wybrał, zniknął. dlatego tak rozumiem, co Ci się dzieje tam w środku, rozumiem ten rozpieprz. co Ci mogę poradzić (chociaż rady niewiele tu wskórają) ale, kiedy jesteście razem, po mojej autopsji powiem Ci, że zapominaj o tym nie-mój. myśl jako o MÓJ, ciesz się tą chwilą, zapamiętuj ją, staraj się być i nie analizować. czerp jak najwięcej. to niczego nie rozwiążę, ale będziesz miała więcej dobrego w pamięci.
Usuńno i znowu płaczę, jezukurwa ''sam nie wiem czego chcę'', ''czas pokaże'', znam to aż za dobrze. kurwa, za dobrze. lepiej, niż chciałabym. ten cały chłód, wszystko znam. albo poznaję raczej. nie chciałam, to nie miało tak wyglądać. nie miało, nie miało, nie miało. i znowu masz rację z tym, jak powinnam myśleć, że najlepiej nie myśleć, tylko się cieszyć, że jest, ale tak ciężko się przestawić, przyzwyczaić. i jeszcze, kiedy myślę, że on to być może czyta, a nie wspomina, nie pyta, nie boli go, co ja czuję... poplątało się. bardzo poplątało. ale ja i tak chcę tego poplątania. bardzo mocno chcę.
Usuńbo lepsze takie poplątanie niż nic miałoby nie być, właśnie. nie chciałam doprowadzić Cię do płaczu, przepraszam, ale, mimo wszystko, nie powstrzymuj łez, niech lecą, może chociaż trochę bezsilności z nimi uleci. nie musisz się przestawiać i przyzwyczajać, choć dobrze by było, zapominaj najlepiej, na chwile, kiedy jesteście razem, nie pamiętaj, popadaj w amnezję, w coś, cokolwiek, i ciesz się. wiem, że ciężko, że nie łatwo, ale zamykaj oczy, albo nawet otwieraj szerzej, i ciesz się, że w jego objęciu jesteś, uśmiechaj.
Usuńże on na to obojętny taki, że Ci się wali a on nic, a chciałabyś niewiele, wyjaśnienia, które dla niego jest zapewne oczywiste, a Ciebie boli i boli i boli.
czyta? zna to miejsce? zagląda myślisz?
nie przepraszaj, ja teraz jestem wyjątkowa nadwrażliwa. mam wrażenie, że coś we mnie siedzi i się strasznie mocno trzęsie i przez to ja też się bez przerwy trzęsę.
Usuńboże, to tak łatwo powiedzieć, od trzech tygodni sobie powtarzam, żeby tak robić, żeby się temu oddać, a jakoś gówno wychodzi. ale powoli. uda się może.
zna. zna dużo moich miejsc. chyba wszystkie. ale czy zagląda - tego już nie wiem. nie pytałam nigdy, może teraz, niedługo, jeśli nadarzy się okazja - spytam. chociaż jeśli nie patrzy, nie czyta... może to i lepiej. bałabym się jego interpretacji. tego, że mógłby pomyśleć, że byłoby mi lepiej, gdyby zniknął całkiem. że stwierdziłby, że to byłoby dla mnie lepsze. akurat tę decyzję chcę podjąć sama.
nie to że łatwo mi tak mówić, niełatwo, bo sama wiem, że ciężko to zastosować. mi też się to nie często udawało, rzadko w zasadzie, bo zawsze w głowie pełno pytań, analizy ruchu choćby małego palca u nogi, czegokolwiek. ale jak już udało się, lepiej mi po spotkaniu było, milej, niewiele bardzo wiele, ale zawsze. wówczas nawet to trochę się liczyło. warto się starać.
Usuńto źle i dobrze zarazem, jeśli czyta. bo może trochę ograniczać, albo może raczej stawiać słowo opory jakieś, ale dzięki temu możesz przekazać, coś, co nie da się powiedzieć, co nie ma się jak albo którędy, albo kiedy, a bardzo chciałoby się.
Czytam po raz pierwszy, po raz drugi i trzeci i nie ma takich słów, które oddałyby to, co mam na myśli.
OdpowiedzUsuńMoże spróbuj?
UsuńBeznadziejna sytuacja. Beznadziejne rozwiązania, nic nie możesz zrobić. Beznadziejnie.
OdpowiedzUsuńCiężko jest, nie beznadziejnie.
UsuńTo jeszcze gorzej, bo beznadziejna sytuacja potrafi być jeszcze łatwa..
UsuńTyle już przeżyłam ciężkich/beznajdziejnych sytuacji i to dużo gorszych od tej, że ta się przy nich wydaje być pikusiem. tylko jakoś tak... czasami smutno.
Usuńhah, zamurowało mnie po przeczytaniu. pięknie piszesz. ale wiesz, że na dłuższą metę to nie ma sensu?
OdpowiedzUsuńOczywiście, że wiem, ale co z tego? Nie byłaś nigdy w takiej sytuacji, kiedy brnęłaś w coś, chociaż wiedziałaś, że to głupie?
UsuńOj, ile razy byłam w takiej sytuacji? Jednak w tym tygodniu podjęłam decyzję, że kończę, bo to ponad moje siły. Mam nadzieję, że mi się uda.
UsuńW takim razie powodzenia.
UsuńJa tej decyzji jeszcze podejmować nie chcę.
Boisz się jego utraty?
UsuńNie tyle, co się boję, ile zwyczajnie tego nie chcę.
UsuńAle jak długo można po kryjomu ocierać łzy?
OdpowiedzUsuńGdybym wiedziała, to pewnie tych łez by nie było.
Usuńz dala, na odległość od siebie...
OdpowiedzUsuńTo jest okropne. Ja długo tak nie wytrzymam, mój-nie mój. Nie da się...
bliskość o dziwo też jest odległością.
Usuńja też pewnie nie, ale na razie nie umiem z tego zrezygnować.
ale tą znośną, cudowną i błogą...
Usuńnie da się tego zamienić na "mój"?
taką była. teraz czasami czuję się tak, jakbyśmy mieli kolce pod skórą.
Usuńnie da się, to też już było. wszystko, co dobre już było.
czym to jest spowodowane?
Usuń"trudno tak razem być nam ze sobą, bez siebie nie jest lżej" ?
kiedy się z kimś rozstajesz i jedyne, na co możesz liczyć, to luźny układ, nawet nie związek, a układ, to ciężko się przestawić. ciężko w ogóle cokolwiek robić. i chociaż ktoś przy Tobie leży obejmując Cię, to boli, że jest Twój-nieTwój.
Usuńwiesz, że chyba właśnie trochę coś takiego? jest między nami coś fajnego, mimo wszystko jest. tak mi się przynajmniej wydaje.
jak wyczytałam gdzieś tutaj, to rozstaliście się z Twojego powodu? Ty chciałas? to jest jeszcze gorsze... nie da się przywrócić poprzedniego stanu rzeczy, a obecny nie jest wystarczający... toksyczna znajomość.
Usuńmam podobnie, chociaż jeszcze bardziej pojebanie.
nie, nie z mojego powodu. z powodu różnych oczekiwań, niedopowiedzeń. nie chciałam, on w zasadzie rozstał się ze mną, nie ja z nim.
Usuńnie płacz miśku, dopij wódkę i idź spać \ nattsilicious
OdpowiedzUsuńbędzie trzeba, tylko ostatnio zasnąć nie mogę.
Usuńnie pozostała żadna nadzieja?
OdpowiedzUsuńna co?
UsuńJakiś pogięty, wymiętoszony ten świat. Bez sensu będzie pocieszać. Pozwól by wszystkie niepotrzebne myśli zgniły w pościeli, kiedy znów będziesz 'próbować'. Nie zapadaj się.
OdpowiedzUsuńRozumiem ponad literami. I myślę o Tobie.
Chciałabym, ale one nie chcą sobie pójść. To takie kleszcze. Tyle, że nie do usunięcia.
UsuńDziękuję kochanie, że nie piszesz, że będzie lepiej albo, że mam to skończyć, że nie dajesz durnych rad, od których aż mam ochotę się złapać za głowę czasami, że nie piszesz banałów doprowadzających do łez ze śmiechu. Potrzebowałam właśnie takich słów, jak Twoje.
Wiem, że niektórych rzeczy nie można wyplenić, wydrapać, wykasować z głowy. One są tam, jak kleszcze, a my chorujemy na Myślenie.
UsuńCieszę się, że rozumiesz. I że jesteś obok. Szczególnie, gdy powroty bolą trzy raz mocniej.
Onet zaczyna mnie denerować coraz bardziej. Trzyma mnie tam chyba już tylko sentyment.
A tak bardzo bym chciała. Już nawet nie tyle Jego, ile niepewności. Zamiast zastanawiać się czy jemu choć trochę zależy, kiedy mnie całuje, chciałabym się cieszyć z tego, że jest. Nie kalkulować, nie rozliczać się ze słów, ze milczeń, ze spojrzeń i z oczu odwróconych w momencie, kiedy chcę w nie patrzeć. Nie odbierać tego jako ucieczki ode mnie. Przecież było tak samo, gdy byliśmy razem i wtedy to nie był problem. Kurwa, jest mi tak bardzo źle. I pierwszy raz w życiu dostrzegałam sens w wypowiedzi, którą kiedyś przeczytałam na kwejku i miałam ją za niewyobrażalnie śmieszną ''To okropne uczucie, kiedy jedyną osobą mogącą ukoić Twój ból jest ta, przez którą płaczesz.'' Nie byłam sobie nawet w stanie wyobrazić, jakie to dziwne. I nie wiedziałam też, ile spokoju daje zamknięcie się w jego ramionach, kiedy nie jestem Nas pewna. To jest tak skomplikowane, że aż nie wiem, jak o tym pisać.
UsuńKiedyś będą bolały pewnie jeszcze bardziej. Trzeba się przyzwyczaić. I tak jestem tutaj tylko dwa razy w miesiącu. Ale najgorsze w tym domu jest to, że tak naprawdę tutaj się wszystko zaczęło. Pierwszy seks, pierwsza wspólna herbata, podjęcie decyzji o byciu razem. I jakoś tak... Ech.