czytając zapiski sprzed siedmiu lat, to jakby budzić się lutowym świtem. przebiegając przez te szesnastoletnie niespokoje okazuje się, że w zasadzie nic się nie zmieniło. dalej trzęsę się na myśl o stracie i wciąż jestem krtanią ściśniętą ze strachu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz