momenty, w których okazuje się, że jednak istnieją ludzie niezastąpieni, bolą podwójnie. bo tych ludzi już nie ma i nigdy nie wrócą. na nic rozmowy przerywane w środku zdania, na nic oglądanie zdjęć i zaklinanie czasu, by go zawrócić. byleby tylko. byleby tylko nie zrobić tych kilku głupot, nie stracić ich zaufania, nie stracić ich radości z Twojej obecności. momenty, w których okazuje się, że jednak istnieją ludzie niezastąpieni, są jak kolejna kolejka i kolejny papieros. już nie możesz, nie masz siły, chce Ci się rzygać, ale nic nie poradzisz, nie możesz przestać, nie możesz wyjść, nie możesz nie zauważyć, że przesadziłaś. momenty, w których okazuje się, że jednak istnieją ludzie niezastąpieni sprawiają, że pobyt w domu zaczyna smakować jak czytane w nieskończoność słowo - widzisz litery, które tworzą pustkę. stajesz się wnętrznościami, bebechami wyprutymi na białą pościel, kolorowym bełtem, składasz się z punktów zapalnych. mogłabyś przecież. mogłabyś przecież przeprosić, poprosić, wyżebrać uwagę jak człowiek, który nie ma dachu nad głową i szuka, szuka. szuka kogoś, kto sypnie. czymkolwiek.
masz już przecież jakieś życie, jakąś przyszłość, jakieś dni. ale wciąż myślisz o tych trzech kobietach, które były, a które nigdy nie przyszły. których nie umiesz przeprosić, a które były wszechświatem. które stają się legendą.
''nie pytaj nas o nic, co nas bezpośrednio nie dotyczy''
''nie pytaj nas o nic, co nas bezpośrednio nie dotyczy''